piątek, 24 września 2010

1. Epickie narodziny.

Wkraczanie w pierwsze dwudziestolecie to dobry czas dla podsumowań. Czas i stan ducha opowieści wymaga przyjęcia żartobliwego tonu dla egoistycznie rozumianego dobra wyżej wymienionej konstrukcji osoby.
Sam duch opowieści nacechowany jest z urzędu pewnym cynicznym dystansem.

Wszystko zaczęło się w momencie, w którym bohaterce spodobał się własny nos. Spoglądała na niego z półprofilu unosząc w napięciu dolną powiekę i ściągając brwi ku sobie, co nadawało całości wrażenie badawczego, zamyślonego wzroku. Zauważywszy to, duch opowieści zachichotał w sobie i przywołał bohaterkę do rzeczywistości - ba, nawet do istnienia!
A że byt ten miał być od początku przepełniony sensem i samoświadomością- z pewnością zaś nie trwoniący życia na czynności niższego rzędu-od zwieńczonych wyczekanym ukontentowaniem obserwacji przeszedł do refleksji nad przeszłymi latami swojego życia, nie zmieniając nadto grymasu. Prawdopodobnie od nadmiaru przemyśleń twarz bohaterki znaczyć będzie pionowa zmarszczka jak oś symetrii przechodząca przez czoło , co oczywiście poczytywałaby sobie jako chlubę.

Bohaterka postawiła gorzką tezę, że pisany jest jej los samotnika.Takie wnioski miały swoje podstawy w mnogich (i bardzo różnorodnych w stopniu zaangażowania) związkach i podwiązkach. Przed oczami zamglonymi sentymentalną mgiełką zaczęły przechodzić jej postaci wydobywające się niczym duchy z odwłoka czasu*. Kilku mężczyzn wolała w ogóle przemilczeć, bo sama nie wiedziała co oni tu robią. Pierwszy wyskoczył żwawo i był niemal idealny. W czasie jego wzmożonej aktywności serduszko bohaterki właśnie się rozbudzało, tak samo świadomość własnej kobiecości. Niestety o wiele wolniej rozbudzał się rozsądek, co przyniosło robaczywe owoce. Po pewnym czasie bohaterka zrozumiała, że umitologizowanie partnera, który i tak sam czuje się godnym ambrozji (a dopiero potem przerzuca się na pośledniejsze trunki) bardzo źle wpływa na funkcjonowanie wzroku obiektu idealizacji. Tak też było w tym wypadku. A że związek ten dla obojga był pierwszym spośród poważnych-długo nie mógł być zażegnany. Po przebraniu się miarki w kubku jednego i drugiego odeszli od siebie na dobre ze skwaszonymi minami, spostrzegłszy, że wcale miodu nie piją a raczej zalewę octową z marynowanej papryki.
Bohaterka czuła, że od ugrzecznienia i słodyczy poprzedniego związku mdli ją jak od zapachu zatęchłego zmywaka. Pospiesznie więc odgrzebała znajomość z osobą cokolwiek kontrastującą do swojego poprzednika. Rozwiała też poprzednie argumenty przeciwne tej relacji, że ich systemy wartości są jak z dwóch przeciwległych biegunów-pomachała chwilę ręką w dymie papierosowym i wątpliwości się rozwiały. Początkowo bohaterka z radością pełniła rolę kuracjuszki pana Negacji który jak camera obscura pochłaniał jasność jej uśmiechu. Ostatecznie jednak spuściła z tonu uznając , że istotnie- obrzydliwy optymizm jest infantylny i nie godzi się takiej inteligentce! Niestety, mniej więcej równolegle magnetycznie mroczny chłopiec stwierdził, że istota coraz bardziej podobna do niego a do tego w zasięgu ręki ( wszak wcześniej w innych rękach była) jest coraz mniej nęcąca.
Bohaterka, z tej racji, że rozsądek już zdążył się w niej obudzić a i kobieca intuicja nie szwankowała, wyczuła moment. Oboje tak rozłożyli swoje życiowe karty jakby wszystko było tylko farsą. A poza tym miłości nie ma-uprawniony wniosek po przebywaniu dłuższy czas z człowiekiem , który na wszystkie egzystencjalne bóle szedł zapalić fajkę i napić się whiskey. Ta znajomość rozmyła się więc jak kredka do oczu po ostrej imprezie i wróciła do nieuporządkowanego stanu koleżeńskiego.

Tu bohaterce soczyście się odbiło, ponieważ aby mieć siłę do retrospektywnego przyglądania się swoim chaotycznym myślom musiała zjeść obfitą porcję biszkoptów na mleku.

Teraz na horyzoncie pojawiła się niepojęta postać. Potrafi sprawić, że twarz bohaterki z groźnego zamyślenia nad "Formą i zasadami poznania świata inteligibilnego" na kilka sekund układa się w kształt radosnych emotikon stosowanych w komunikatorach internetowych. Pierwszy plus- mięśnie twarzy są coraz to bardziej wygimnastykowane. I jest to naprawdę miła odmiana po człowieku negującym cnotę zachwytu nad światem.
Skoro jednak bohaterka przewiduje wiszące nad nią fatum jakby tu spojrzeć przychylniejszym okiem na tego chłopca? Na razie obunkrowuje się więc -jakie to znamienne-i obraca każdą niebezpiecznie intymną chwilę w żart. Jednocześnie chciałaby dążyć do ich nawarstwiania. Męskiemu umysłowi ta ambiwalencja wyda się zapewne niezrozumiała, wszak każda kobieta której zdarzyło się wdepnąć niepotrzebnie w jakiś związek zrozumie wątpliwości rozciągające członki bohaterki w tym samym kierunku lecz w przeciwnych zwrotach wektora.

Duch opowieści to twór nieczuły na wzruszenia jednak w obliczu tych mąk na które zostało wydane świeżo powstałe w przestrzeni liter ciało postanowił odesłać bohaterkę w jedyne ramiona , które na dziś dla niej przygotował-morfeuszowe.

Tylko wysoce rozbudowana samoświadomość bohaterki pozwalająca jej przypuszczać istnienie ducha opowieści, przepełniała ją mrowiącą obawą co przygotował dla niej na jutro.


*termin ukuty przez Aleksandrę Krystynę Domżalską

1 komentarz: