poniedziałek, 17 stycznia 2011

7. Postępująca stygmatyzacja dyplomanty.

   Życie można wyrazić w sztuce tylko przez brak życia.
Biorąc pod uwagę fakt, że Bohaterka poświęca ostatnio swe noce i dnie na realizację ambitnego projektu (innymi swych rąk nie plami), zawężenie jej aktywności życiowej do minimum może być pewnym znamieniem rzeczonego "braku życia".Bohaterka sięga sztuki albo Boga żeby nie babrać się we własnych ekstrementach a tu niestety, trzeba się zmierzyć z własną pospolitością. Od przedsięwzięcia absorbującego takie pokłady energii może zależeć jakość jej przyszłości-jak sobie to motywująco tłumaczy.

   Wszystko zaczęło się w październiku kiedy to zaczęło się myślenie nad projektem. Duch opowieści wie, że bohaterka mogłaby summę caeramikę napisać o swoich pomysłach kreśląc szczegółowo genezę inspiracji, dzieląc się swoją fascynacją materiałem (sic!) i rozsiewając wokół siebie aurę twórczego uniesienia. Jednak duch dobrze bawi się jako cenzor myśli bohaterki i nie uraczy czytelnika tą wątpliwej jakości strawą. Robi to oczywiście pro publico bono-słuchanie o tworzeniu może być bardzo zaraźliwe a wiadomo, że artyści to nieroby, abnegaci i pasożyty społeczeństwa. Dzieciom trzeba zawczasu wyrywać kredki z rąk.
   Październik, pracownia ceramiki. Bohaterka siedzi zawieszona przy blacie próbując schwycić jakąś myśl przebiegającą przez jej głowę i uwięzić ją na papierze. Wszystkie znaleziska były nieświeże. Z pomocą wkroczyła Chucio Purissima, z którą Bohaterka miała szczęście chodzić do jednej klasy. Czerpiąc z mądrości i doświadczenia pokoleń  poleciła jej włożyć ołówek w ucho do granicy bólu. Podobno miało to uwolnić drzemiącą inwencję twórczą. Duch opowieści aż się skrzywił na bałwochwalcze techniki ale pozwolił Bohaterce na drobną potwarz dla racjonalności. W tych okolicznościach zrodziło się Dziecię, raczkujące Opus Vitae.
  Fala podniecenia zalała Bohaterkę i utrzymywała się na wysokim poziomie przez sześć miesięcy. Napotkała na swojej drodze ku artystycznemu spełnieniu drobny problem. Raczkujące dziecię jej umysłu wymagało stworzenia ośmiu i pół tysiąca doskonałych elementów ceramicznych, ściślej mówiąc - kulek. Rozpoczęła więc poszukiwanie jakiegoś rozwiązania, gdyż kulanie kulek własnoręcznie było nie tylko nieco monotonne co prawie niewykonalne, biorąc pod uwagę , że Bohaterka żyje w czasie ( kto powiedział, że czas w powieści jest mniej bezlitosny lub mniej rzeczywisty?).Mnożące się alternatywne pomysły na powołanie do świata materialnego tylu kuleczek mogą się przysłużyć do scharakteryzowania podmiotu wymyślającego. Bohaterka zapisała je kolejno :
1. Nieoficjalna współpraca z małymi chińskimi rączkami.
2.Zorganizowanie happeningu "zrób kulkę dla dobra młodzieży polskiej"
3.Wytresowanie żuków gnojarków (Geotrupes stercorarius) do toczenia kulek z gliny.
4. Zmodyfikowanie diety i wypracowanie zwieracza w celu srania kulkami.

   Zdecydowała, że załączy owe pomysły, choćby niewykorzystane do dokumentacji swojej pracy.

    Pozostaje jeszcze Dzieło obronić. Bohaterka spojrzała na swoje ręce zajęte od sześciu miesięcy twórczym i niewątpliwie rozwojowym wytwarzaniem kulek. Owocem tej pracy było pojawienie się bliźniaczych, półkolistych wgłębień pośrodku obu dłoni, tak, że teraz wystarczyło chlapnąć doń mokrą gliną ( fachowo: paciają ), klasnąć i wyskakiwała kuleczka jak z formy.
   Wkrótce stanie przed komisją ze swoją rzeźbą, stanie i rozłoży ręce szeroko. Wkrótce będzie mogła powiedzieć: wykonało się.